Nazywam się Patrycja Machałek. Mieszkam w Katowicach, ale mój dom jest w Gostyni, a wokół niego, bliżej i dalej, rosną niepozorne chwasty – i o nich właśnie piszę swoje książki.
Po liceum skończyłam studia slawistyczne, które, choć przeciekawe i szalenie rozwijające, mogą stać się rozsądną ścieżką kariery jedynie dla garstki absolwentów. Dlatego po studiach zdecydowałam się na pracę w mikołowskiej bibliotece, w której spędziłam 10 lat. Niesprawiedliwością byłoby napisanie, że „oddałam” czy „poświęciłam” tam tych 10 lat, bo mimo tego, że już nie jestem bibliotekarką, uważam, że to praca, która sporo wymaga, ale w zamian oddaje – i to z nawiązką – piękne doświadczenia. I to właśnie w bujakowskiej bibliotece dostałam impuls do pracy nad swoją pierwszą książką – i tak, po prostu tak wyszło. To tam, dzięki inspirującym spotkaniom z czytelnikami otwarłam plik w komputerze, zajrzałam do starych podręczników i odkurzyłam wiedzę z biologii.
Pracę nad opracowywaniem tekstów o ziołach i kulinariach być może zaczęłam robić przez przypadek, ale świadomie ją kontynuuję. Po prostu… lubię to robić. Napisanie tekstu i późniejsza praca z gronem wspaniałych i inspirujących osób nad tym, by ostatecznie powstała z niego książka, jest wymagająca, bardzo angażująca i nieraz bywa trudna.
Ale to nie szkodzi.
Jak się okazuje, pisanie książek może wyglądać na zajęcie szalenie nudne, ale nie jest. Angażuje, zajmuje i wciąga. To, co najbardziej pociąga mnie w pracy z roślinami to ich nieustanna bliskość z tym, kim jesteśmy, kim się dzięki nim stajemy, do czego możemy aspirować. Zawierają w sobie nie tylko związki czynne i skomplikowane właściwości wpływające na zdrowie i samopoczucie, ale też historie: legendy, wierzenia i zabobony, które przez setki lat wyjaśniały działanie świata. I nie tylko – uczyły empatii, pokazywały niejednoznaczność ludzkich postaw, ostrzegały przed niebezpieczeństwem.
Kiedy w taki sposób zaczęłam myśleć o najprostszych chwastach, które rokrocznie, uparcie wyrastają pod moim własnym płotem, nie mogłam zignorować tej potrzeby przyjrzenia się temu, co w każdym z tych listków właściwie siedzi. I dlatego właśnie piszę.